Przetrwają najlepiej skomunikowani
- Jak budować kompetencje szefa przyszłości w świecie przymusowego zdalnego zarządzania?
- Jak zachować pracę i nie musieć rywalizować o nią z robotami?
- Jak dogadać się z pokoleniami, które wchodzą na rynek pracy?
Uwaga! Sztuczna inteligencja u bram! Już puka do naszych drzwi, urzędów, domów. Już zaczyna wyręczać nas w prostych zadaniach. Już szuka dla nas drogi na wirtualnych mapach, sprawdza, czego brakuje w lodówce, liczy, analizuje, pisze wiersze i komponuje muzykę wcale nie gorszą od tej, którą tworzą natchnieni artyści. Liczba robotów w fabrykach i magazynach rośnie w tym samym tempie, w jakim spada w nich liczba ludzkich pracowników. Maszyny są wydajne, precyzyjne, nie potrzebują urlopów i nie narzekają na atmosferę w pracy. Może w ciągu najbliższych 10 lat wszystkich nas poślą na zieloną trawkę?
Może tak. A może nie.
Przypuszczalnie współpraca ludzko-maszynowa przyjdzie w pakiecie z listą nowych zawodów, o jakich dziś nawet nam się jeszcze nie śni. A co z obecnymi zawodami? Które przetrwają? Co będzie na przykład z osobami zarządzającymi pracą ludzi?
Spokojnie, akurat menadżerowie najprawdopodobniej będą potrzebni. Jednak nie wszyscy. Z podniesioną głową w najbliższą przyszłość spoglądać będą mogli tylko ci szefowie, którzy już dziś nauczą się porywać za sobą innych. Także pokolenie ludzi młodych, tych, których podobno nic nie interesuje. By to skutecznie zrobić, po pierwsze trzeba porzucić wielkie HR-owe hasła. Po drugie ― sięgnąć po sposób komunikacji rodem z... rozbawionej piaskownicy.