Urodziłem się — pogrobowcem. Mój ojciec umarł, nim przyszedłem na świat, i z ogromnym smutkiem myślałem sobie nieraz, że nigdy mię nie widział! Pierwsze moje wspomnienie o nim — to biały marmurowy kamień przy kościele, pod którym „spoczywa“, jak mi powiedziano. Myślałem o nim nieraz i z dziwnem uczuciem ściskało mi się serce w ciemne wieczory zimowe, kiedy, bawiąc się z mamą w ciepłym i jasnym pokoju, mimo woli spojrzałem w okno. Jakiż samotny musiał tam być pod kamieniem, kiedy nam tutaj tak ciepło i przyjemnie. I to naprawdę straszne, że tu, w jego domu, drzwi przed nim zamknięte. (fargment)