Istniał z pewnością jakiś sens ozdabiania zapisów metrykalnych poetyckim słowem. Nie tylko działała tutaj pobożność, intelektualizm, formacja duchownego i kierowanie się pewnym smakiem literackim. Sądzę, że chodzi o jakiś akt uobecnienia i tamtego czasu, i tamtych ludzi, i miejsca: tego kawałeczka Górnego Śląska. Uobecnienie dawnych, piszących po łacinie śląskich poetów stoi po stronie dialogu z przeszłością, dialogu rozbrzmiewającego różnymi językami. […] Drobiny poetyckie ks. Eichbergera to jakiś rodzaj nawiązania do tradycji nowołacińskiego baroku śląskiego, który był mieszaniną manieryzmu i klasycyzmu, w którym odnajdywały się wątki zarówno słowiańskie (polskie, łużyckie, czeskie, morawskie), germańskie, jak i romańskie czy w ogóle śródziemnomorskie (w kontekście katolickim czy recepcyjno-antycznym). […] Bojszowskie epigramy łacińskie są proste, nie żonglują ani słowem, ani wersyfikacją. Są całkowicie bezbronne – utkwiły dosłownie w metryce (nie tej poetyckiej, lecz rodzącej dla nieba). Taką poezją od dawna opiekuje się Mnemosyne, bogini pamięci i matka Muz. Dlatego poezja ks. Eichbergera – chociaż wydaje się, że nie ma takiej mocy, która ocaliłaby te wiersze, teraz ujrzy światło dzienne.
Z recenzji dr. hab. prof. UŚ Zbigniewa Kadłubka